Nasza historia związana z Klinika Bocian jest bardzo krótka - w porównaniu do lat, kiedy to staraliśmy się o dziecko. W marcu 2023 roku zgłosiłam się do Klinki celem przeprowadzenia zabiegu histeroskopii. Od razu czuliśmy, że trafiliśmy w odpowiednie ręce. W międzyczasie małżonek wykonywał swoje badania, po to aby tylko znaleźć przyczynę naszego problemu. Finalnie jesteśmy parą u której nie ma jasnej przyczyny problemu. Latem tego samego roku zaczęliśmy od próby "naturalnego" zapłodnienia przy zastrzyku na pęknięcie pęcherzyków w dniu owulacji. Niestety… próba się nie udała.
Byłam już na tyle zdeterminowała, że zaraz po tej 1 porażce, wdrożyliśmy długi protokół hodowli pęcherzyków, po której nastąpił moment punkcji (pierwsza punkcja odbyła się gdzieś wczesna jesienią). Pamiętam, że tych pęcherzyków było niewiele, ale Doktor prosił, aby się nie załamywać, bo mało, nie oznacza, że nic z nich nie będzie. Ten dzień też pamiętam doskonale, siedziałam w pracy jak na szpilkach aż nagle zadzwonił telefon z Klinki. Tym razem embriolodzy nie mieli dla nas dobrych wiadomości. Żaden z pęcherzyków nie rokował do 5 doby od zapłodnienia. Dziewczyny, które to przeżyły widzą, co się czuje w tym momencie, gdzie w głowie kołacze się tysiąc myśli na minutę. Aż w końcu przychodzi, myśl "ale co dalej…". Kiedy już po pierwszych łzach się ogarnęłam, wykonałam telefon do Kliniki aby zapisać się na kolejną wizytę do Doktora Niemoczysńkiego. Pan Doktor szczegółowo opowiedział nam co mogło być przyczyną niepowodzenia, prosił abyśmy odpoczęli, wyczyścili głowę, poczekali na wybory parlamentarne i zobaczymy co będzie po.
Niestety, moja chęć powiększenia rodziny była silniejsza niż wszystko, co się miało dziać wokół procedury In Vitro. Przed kolejnym, tym razem wdrożony został tzw. krótszy protokół wykonaliśmy badania genetyczne, czekaliśmy na wyniki ok. miesiąca (więc to był ten czas "odpoczynku"). Na nasze szczęście tym razem mieliśmy więcej pęcherzyków, po punkcji codziennie dzwoniliśmy do Klinki aby pytać jak rozwija się nasza gromadka - udało się! Był mały sukces! Czuliśmy, że na tym etapie już musi być wszystko dobrze.
16 grudnia - dzień, który zapamiętamy chyba na zawsze! Pierwszy transfer! Potem czekaliśmy na badania Bety HCG aby już mieć 100% potwierdzenie, że się udało! Były to pierwsze radosne Święta Bożego Narodzenia, wiedzieliśmy, że za rok o tej porze będzie już magicznie, bo spędzimy je we 3! Tak też 30 sierpnia nasza rodzina powiększyła się o naszego synka - 57cm naszej miłości, 3480g naszego szczęścia! Obserwując jak to maleństwo kiedy smacznie śpi, zastanawiam się czemu zwlekałam tak długo, aby zgłosić się po pomoc do Bociana?
Rada, jaką chciałabym przekazać osobom, które są w podobnej sytuacji do naszej, to aby nie czekały, nie marnowały czasu.