Po kolejnych miesiącach niepowodzeń na stymulowanych lekami cyklach trafiliśmy do kliniki leczenia niepłodności. Lekarz, chcąc rozszerzyć diagnostykę, skierował nas na laparoskopię poglądową. Czekając na nią, zmienił nam leki na stymulację i po pierwszym miesiącu ich przyjmowania zobaczyliśmy upragnione dwie kreski. Jednak nasza radość nie trwała długo. Na wizycie potwierdzającej ciążę okazało się, że jest to ciąża pozamaciczna umiejscowiona w prawym jajowodzie. Szybka decyzja o laparoskopii, podczas której niestety nie udało się uratować prawego jajowodu. Mnóstwo łez i pytań, dlaczego akurat my?
Po 6 tygodniach od zabiegu od nowa zaczęliśmy stymulację i walkę, jednak teraz już z osłabionej pozycji - brak jajowodu.
Bezskuteczna walka trwała 6 miesięcy (w tym czasie lewy jajnik w ogóle nie zareagował na leki - brak jajeczkowania z istniejącego jajowodu). Był to akurat lipiec 2016, gdzie swoją działalność rozpoczęła Klinika Bocian w Katowicach. Zapisaliśmy się na wizytę do doktora Adamczyka, zdecydowani na inne kroki niż tylko stymulacja (inseminacja lub in vitro). Byliśmy niesamowicie zdesperowani chęcią posiadania dziecka. Po rozmowie z dr Adamczykiem rozpoczęliśmy szereg obowiązkowych badań, a we wrześniu czekaliśmy na miesiączkę, by rozpocząć procedurę. Pierwszy etap (stymulacja) był w Katowicach pod okiem pana Adamczyka, który bardzo nas wspierał i odpowiadał szczegółowo na każde nurtujące nas pytanie. Na kolejny etap - punkcję - czekała nas wycieczka do Białegostoku. W trakcie punkcji (sobota 8 października) pobranych zostało 6 komórek, jednak do zapłodnienia nadawały się tylko 2. W poniedziałek zadzwonił embriolog z informacją o dacie transferu jednej jedynej komórki. Znów płacz... Czemu tylko jedna? Kolejna wycieczka do Białegostoku po komóreczkę (11 października). I od tej pory rozpoczęły się najdłuższe dwa tygodnie naszego życia. Spędziłam je w domu, zrezygnowałam z pracy, większość czasu leżałam, wstawałam tylko do ubikacji.
Pierwsze badanie beta hCG zrobiliśmy 25 października (nasza rocznica ślubu) w Klinice Bocian. Wynik po godzinie, płakaliśmy ze szczęścia. Jeden mały zarodeczek, który okazał się szczęśliwy. 9 miesięcy nerwów stresu, żeby było wszystko dobrze, żeby dotrwać szczęśliwego zakończenia (na początku pojawiła się niedoczynność tarczycy, później 4 miesiące nudności i wymiotów, później doszło nadciśnienie indukowane ciążą oraz cukrzyca ciężarnych regulowana dietą). Chwile grozy przeżyliśmy w 29-31 tygodniu, gdzie wystąpiły skoki ciśnienia trudne do opanowania. Wówczas planowano nad wcześniejszym rozwiązaniem ciąży ze względu na bezpieczeństwo dziecka i moje. Po 14 dniach walki w szpitalu i dobraniu leków udało się opanować sytuację na 6 tygodni. W 37 + 3tc 14 czerwca o 10.29 w wyniku cięcia cesarskiego (znowu skoki ciśnienia) przyszedł na świat nasz największy, wyczekiwany skarb. Waga 3070g, 52 cm i 10 punktów w skali Apgar. Dzisiaj zmienił o 180 stopni nasze życie. Teraz czujemy, że mamy wszystko. Mamy siebie i mamy naszą kochaną córeczkę.
Serdeczne podziękowania przede wszystkim dla wspaniałego człowieka dr Adamczyka, który na każdej wizycie wspierał nas dobrym słowem, odpowiadał na każde nurtujące nas pytania i wątpliwości. Ogólnie atmosfera panująca w klinice w Katowicach zasługuje na ogromny plus. Położne (szczególnie pani Dagmara) są miłe i pełne życzliwości dla pacjentów. Każdemu, kto kiedykolwiek poprosi nas o polecenie dobrej kliniki polecimy tylko i wyłącznie Klinikę Bocian. Nam pomogła spełnić nasze marzenia. Podejrzewam, że za jakiś czas znowu do was wrócimy, chyba że los będzie chciał inaczej.